piątek, 28 czerwca 2013

dieta psychologiczna :)

Witajcie. Dzisiaj pobawię sie troche w psychologie :P . Ostatnio pisałam ze dorwałam stare książki od mamy. Kiedyś je juz podczytywałam ale byłam jeszcze za młoda i zbyt zakompleksiona żeby zrozumieć i docenić tą prostą tajemnicę szczęścia jaka w nich jest zawarta. 





Louise L. Hay (ur. 8 października 1926 roku) - jest wykładowcą i nauczycielką metafizyki, założyła w Kalifornii ośrodek terapeutyczny, którego celem jest pomaganie ludziom w odkrywaniu i wykorzystaniu w pełni ich wewnętrznego potencjału, co ma decydyjacy wpływ na zachowanie zdrowia. Żródłem wiedzy autorki są jej własne doświadczenia. Kiedy wykryto u niej chorobę nowotworową, w okresie przygotowania do operacji wyleczyła się sama. Główne przesłanie autorki brzmi: “Jeśli tylko potrafisz uruchomić siły swojego umysłu, możesz wyleczyć się niemal z każdej choroby”.

Autorka 18 bestsellerów, m.in.

- "Możesz uzdrowić swoje życie"
- "Pokochaj siebie"
- "Ulecz swoje życie"
- "Poznaj moc, która jest w tobie"
- "Medytacje leczące duszę i ciało"
- "Twoja wewnętrzna moc - poradnik udanego życia dla kobiet"
- "Życie! - refleksje na temat naszej drogi życiowej"
 



Louise twierdzi ze "wszystkie choroby maja swoje źródło w niewybaczeniu" i ma racje bo często od dziecka jesteśmy krytykowani tak długo az uwierzymy w to ze "nie jesteśmy dość dobrzy" , mamy obniżone poczucie własnej wartości, obwiniamy sie na okrągło, krytykujemy  i karzemy.  Nasze negatywne myśli i obawy  materializują sie i nie jesteśmy szczęśliwi. Dlatego nic nam sie nie ułoży jesli sie nie pokochamy i nie wybaczymy sobie. Musimy koniecznie przestać sie krytykować. Louise odnosi sie także do nadwagi. Uważa ze przybieranie na wadze to taki płaszcz ochronny i ze przyczyna tkwi w nas.  Na szczęście znalazłam ten fragment i nie musiałam przepisywać :

"Nadwaga to inny dobry przykład tracenia energii na rozwiązanie problemu, ktory nie jest tym prawdziwym problemem. Ludzie niejednokrotnie przez wiele lat bezskutecznie walczą ze swoja nadwaga.Wszystkie swoje kłopoty przypisują nadwadze. a ona jest tylko uzewnętrznieniem poważniejszych , głębszych problemow. według mnie jest to zawsze lęk oraz potrzeba opieki i oparcia. Kiedy czujemy sie zagrożeni ,niepewni lub ,,nie dość dobrzy" , przybieranie na wadze jest naszą obroną. 
Spędzanie życia na wymyślaniu sobie z powodu nadwagi i obwinianiu sie za każdy kęs spożywanego jedzenia oraz robienie sobie tych wszystkich numerów gdy usiłujemy schudnąć, jest po prostu stratą czasu. Za dwadzieścia lat będziemy w tej samej sytuacji, ponieważ nie rozpoczęliśmy nawet pracy nad prawdziwym problemem.Wszystko, co osiągnęliśmy  to doprowadzenie sie do stanu jeszcze większego przerażenia i niepewności , a wtedy własnie potrzebujemy jeszcze większej wagi dla ochrony. 
Rezygnuje wiec z koncentrowania sie na nadmiernej tuszy lub dietach . Diety nie zdają egzaminu. Z wyjątkiem diety psychicznej, polegającej na ograniczeniu negatywnych mysli. Mówie pacjentom:,, Odłóżmy to na bok i na razie skoncentrujmy sie na innych sprawach" 
Pacjenci często twierdza , ze nie mogą siebie pokochać , ponieważ są za grubi lub-jak ujęła to jedna z dziewczyn- ,, zbyt zaokrągleni" 
Wyjaśniam , ze są grubi , bo nie kochają siebie. z chwila gdy zaczynamy kochać i akceptować siebie, nadwaga cudownie znika.
Czasami pacjenci nawet złoszczą sie na mnie , kiedy im wyjaśniam , jak łatwo mogą zmienić swoje życie  Pewna kobieta bardzo zdenerwowała sie i powiedziała  ,, Przyszłam tu, by otrzymać pomoc w mojej dysertacji , a nie uczyć sie , jak kochać siebie". Dla mnie było oczywiste, ze jej główny problem stanowiła wielka niechęć do siebie samej. Przenikała każdy szczegół jej zycia, łącznie ze wspomnianym pisaniem dysertacji. Nic jej sie nie udawało dopóty, dopóki czuła sie tak bezwartościowa  Nie mogła mnie słuchać i rozpłakawszy sie wyszła . Wróciła mniej więcej po pol roku z tym samym problemem oraz dodatkowo wieloma innymi . Czasami ludzie nie są jeszcze gotowi i nie należy tego osądzać . Decydujemy sie na dokonanie zmian we właściwym czasie. miejscu i kolejności odpowiedniej dla nas. ja zaczęłam dopiero po czterdziestce."

 Louise L.Hay 

Mnie właściwie nie dotyczyła nigdy duża nadwaga ale  ta ciągła krytyka i stres w dzieciństwie doprowadziły do innych problemow, niska samoocena skutkowały tym ze uwierzyłam ze jestem ofiarą i ciągle przyciągałam kogoś kto fundował mi bycie ofiarą.. przemocy fizycznej, psychologicznej a nawet seksualnej. Od bycia ofiarą klasową, przemoc w małżeństwie po mobbing i  i molestowanie w pracy. Teraz po latach zrozumiałam dla czego. To ja sama przyciągałam tych ludzi bo od dziecka czułam ze nie zasługuję na szczęście. Dopiero gdy poznałam kogoś kto udowodnił mi ze jest inaczej, dopiero gdy urodziłam pierwsze dziecko, zrozumiałam ze jestem wartościową i silną osobą. Od tamtej pory jestem naprawdę szczęśliwa. Dlatego wreszcie mogłam sie wziąć za siebie i uwierzyć w siebie i swój sukces. Mam nadzieje ze ten wpis pozwoli niektórym z Was zrozumieć swój prawdziwy problem, jakim nie jest nadwaga, niezaradność,  kłopoty miłosne, finansowe czy pech. mam nadzieje ze wszyscy nauczymy sie kochać siebie, przestać krytykować się  i wybaczyć ze nie jesteśmy idealni tak jak chcieli rodzice.. 





pozdrawiam!!!!

polecam tez książkę "Potęga podświadomości" Joseph Murphy, lub Największa tajemnica świata" Og Mandino
jest sporo innych książek o tematyce psychologii sukcesu ale wyleciały mi z głowy  jak znacie to wpisujecie w komentarzach :)

PS. jeszcze jedna rzecz. To my jako rodzice tez musimy uważać żeby dziecka nie wpędzić w kompleksy przez nieumiejętną krytykę   Sama sie złapałam na tym ostatnio ze powiedziałam synkowi " ty zawsze wylewasz, nie umiesz pic z normalnego kubeczka" , i w ten sposób utwierdzam go w przekonaniu ze zawsze tak jest i będzie a to wielki błąd, dlatego  zawsze musimy uważać na  to co mówimy  i postanowiłam ze nie będę powielać błędy rodziców. 



wtorek, 25 czerwca 2013

kwiaty, owoce i to co w życiu najświętsze ;) - święty spokój :)

Hej!! Byłam tydzień w naszym rodzinnym domku, tylko z Milusią. Bylo super. Ten ogród mi wystarczy. Nigdy nie ciągnęło mnie za granice czy gdzieś..A poza tym lubię takie spokojne zakątki, polskie lasy, polskie rzeki..:) W domku jestem często ale bez rodzinki w ogóle sie nie stresowałam i mogłam sobie na prawdę wypocząć psychicznie.


Zrelaksowałam sie za wszystkie czasy. Chwilowo nie mam aparatu.. czułam sie okropnie jak widziałam te wszystkie robaczki, pajączki, kwiatuszki i nie mogłam pstryknąć żadnego makro..Ale przydał mi sie odwyk bo przynajmniej odpoczęłam i nauczyłam sie znowu podziwiać naturę jako całość a nie na okrągło biegać po krzakach i koncentrować sie na tym co w trawie piszczy. Pozostał mi tylko marny aparat w telefonie. Ale przynajmniej z nudów udokumentowałam te moje "wakacje"

Leniuchowałam:


Wcinałam owoce prosto z drzew i krzaczków,




Piłam koktajle z czereśni i mięty, z  truskawek i świeżej melisy

 


 Piłam mrożone kawki!! pychotka


rozkoszowałam sie zapachem kwiatów..


Obserwowałam wróble na drzewie przy tarasie, małe caly czas wolały  a mamuśka przynosiła im tłuste robaczki. rozczuliłam sie bo jeszcze przeżywam odstawienie Milusi. Na szczęście ona już to zaakceptowała.


Znowu rysowałam!!! i właśnie natchnęło mnie na ptaki. cudowne stworzenia.

Kury.. męczennice dzisiejszych czasów..

i nasz orzeł...

Cudem uniknęłam burzy  gradowej. Byłam z Milusią w sklepie i ledwo zdążyliśmy do domu za nim z nieba spadły spore kawałki lodu, większe od pingpongów. Pozbierałam kilka do zamrażalki, piękne są..małe lodowe rzeźby a w środku mają tak jakby uwiezioną krople deszczu. Piękne i niebezpieczne..A może to Boskie łzy uronione nad tym grzesznym światem?. Byly jeszcze większe ale w deszczu sie troche roztopiły.


Dorwałam stare książki od mamy, Louise L.Hay Moja ulubiona tematyka w stylu psychologii sukcesu. Jak byłam mala to troszkę czytałam ale nie byłam wtedy na to gotowa. Świetne!!! w skrócie : kochać siebie, kochać świat, wybaczać sobie i światu :) a wszystko stanie sie prostsze i piękniejsze  Dziękować za każdy dzień. Nie krytykować sie, myśleć o sobie pozytywnie. Jesteśmy odpowiedzialni za wszystko co sie dzieje w naszym życiu. nasze mysli przyciągają dobro lub zło  Dlatego trzeba myśleć pozytywnie. itp


Moj chłopczyk byl na wczasach w góralskich lasach ( w Poroninie)  z moimi rodzicami i dziadkami  a ja miałam całą chatę dla siebie.


Z mężusiem mieliśmy małe spięcie, musieliśmy sobie kilka spraw przemyśleć a ta rozłąka i pogodzenie sie bardzo nam dobrze zrobiło. Aktualnie jest lepiej niz było i mam nadzieje ze będzie jeszcze lepiej. O związek trzeba na okrągło dbać. Doszliśmy tez do wniosku ze w naszym życiu brakuje organizacji...mamy kilka rzeczy do zmiany.

Mam małe problemy z barkami wiec mam tez odwyk od "pompkowania". Ćwiczyłam wszystko inne, biegałam po schodach nawet :) Nie wiem czy  przytyłam bo juz nie karmie ale czuje sie bardziej kobieco :D, po przeczytaniu książek Louisy zaczynam jeszcze bardziej panować nad kompleksami i kochać swoje ciało. Tak samo jak z tą naturą, uczę sie postrzegać ciało jako całość a nie skupiać sie na drobnych defektach. Nie ma ideałów :) A w ogrodzie chodzę sobie tak :


Jedynym minusem były komary..a nawet pchełki sie zdążały bo kociska nie odstępowaly nas na krok.


pozdrawiam i  życzę wam tak samo udanych wakacji :)







sobota, 8 czerwca 2013

moje dziwactwa :)..i powrót kobiecości :P..

hej!!. Dzisiaj wreszcie  mam czas..wiec troche poprzynudzam :P .Najpierw o moich ostatnich dziwactwach kulinarnych . Wczoraj rano postanowiłam sobie zrobić szpinakowy omlet (zmiksowałam jajka ze szpinakiem i czosnkiem) a wyszła mi zielona jajecznica hehe, ale była całkiem smaczna. Uwielbiam jajecznice na różne sposoby. No a  jak braknie jajek i mam np tylko jedne to dodaje do jajecznicy serek wiejski. Mówie na to "oszukana jajecznica" i juz kiedyś o tym tutaj pisałam :D. Calikiem smaczna wersja. Jajka z pomidorami tez maja swój urok, ale nic nie pobije jajecznicy ze szczypiorkiem. A wieczorem tak patrze do tej lodówki...pusto ...jedynie jogurt sobie tam stał. I tak myślę co z nim zrobić... zrobiłam sos czosnkowy..no ale co do tego?..juz za późno było na węglowodany... No i przypomniało mi sie o tym ze mam zamrożone kiełki soczewicy. Przysmażyłam je króciutko z cebulką na patelni i połączyłam z tym czosnkowym jogurtem. Mieszanka wybuchowa!! ale było pyszne :) na szczęście nie wybuchłam ;P. Lubie eksperymenty :)

Co do treningu to ostatnio robię sobie coś w rytmie tabaty czyli dużo różnych ćwiczeń 20/10 (20 sek pracy na maxa  i 10 sek odpoczynku), i tyle serii ile mi sie chce + troche rehabilitacyjnych, trochę rozciągania. Mam  mp3 z odliczaniem do tabaty na tle muzyczki "eye of the tiger" a to aż porywa do ćwiczeń ,.

Tak ogólnie to wszystko ok. Dzieci zdrowe. Mężuś ma dobry humor :) Nawet pogoda nam nie przeszkadza.  Jedynie muszę duzo lakieru zużywać zeby od mżawki włosy mi nie zwariowały  Sa bardzo podatne na wilgoć  Mimo ze są w miarę zdrowe (bez rozdwojeń)  to po deszczu  zaczynają odstawać na wszystkie strony i wyglądam jak snopek siana, o tak  :
No i wczoraj przed myciem zwilżyłam włosy i wtarłam mieszankę olejków(rycynowy, migdałowy  i  babydream) z odżywką. Potrzymałam godzinkę. umyłam i znowu odzywka do spłukiwania. Efekt świetny. Po dzisiejszym deszczu nie bylo juz takiego siana.

A dzisiaj stało sie coś wielkiego!! znowu jestem stuprocentową kobietą! . po ok 3 latach dostałam okres...hahaha i to tłumaczy moje ostatnie dziwne zachowanie... wzmożoną ochotę na przytulanki z mężusiem, pryszcze i wczorajszą wściekłość ... no i te dziwactwa kulinarne + napad na słodkie!!!!!
No i to mi uświadomiło ze najwyższy czas zakończyć karmienie. Milusia pojechała na noc do dziadków. Pierwsza noc bez "tituta" .. aż mi ich zal...ale jestem bardzo wdzięczna ze chcą mi pomóc. A ja sie wreszcie wyspie !! Balam sie tego dnia (okresu) ale o dziwo cale te napięcie zeszło  a ja poczułam sie wyjątkowo kobieco i seksownie..^^. Balam sie tez końca karmienia ale jakoś sie trzymam. Karmienie to piękna rzecz i nigdy sie nie wstydziłam  tego ze karmiłam prawie 2,5 letnie dziecko ale najwyższy czas wrócić do siebie :D
Oczywiście  ćwiczeń sobie itak nie odpuszczę, nawet w  taki dzień :)

Milusia nauczyła sie  kolorów i kilku nowych kształtów i kilka literek. Dorian mnie zaskakuje bo mając 4,5  potrafi juz czytać proste wyrazy a nawet pisać. Mamy taki stół-gablotkę i ostatnio tam włożyłam te literki które zrobiliśmy  no i 2  nowe rysunki do nauki. Milusia od razu załapała. W życiu bym nie pomyślała ze dzieci sie tak szybko uczą. Ja im tylko podsuwam kolorowe obrazki :D.
























auto:
Dzisiaj pingwiny z madagaskaru :
























Tak sobie przeglądałam ostatnio portale i zauważyłam ze   pod zdjęciami świeżych
mamusiek celebrytek o nienagannej figurze np Gisele Bundchen   w wielu komentarzach pisze :
 "bo ma pieniądze, trenerów, dietetyków, grafików, itp"
ale ja jako zwykła śmiertelniczka która czasem nie ma nawet grosza "na waciki" jakoś dałam rade, wiec prawie każda mamuśka może zacisnąć poślady i  sie wymodelować :). Tez nie miałam łatwo, dwoje małych dzieci,  karmienie, zmęczenie..ale nie usnęłam puki nie poćwiczyłam chociaż 15 minut. Gorąco zachęcam do pracy nad sobą. Pamiętacie moje trzy ulubione słowa? systematyczność, cierpliwość i determinacja :) co prawda nie urosnę i  takiej Bundchen nie dorównam ale mając 163 tez można dobrze wyglądać.


Acha, nie dość ze jestem chwilowo bez aparatu to jeszcze telefon wpadł mi do kubka z zielona herbatą i sie suszy...brakuje tylko żeby mi mój stary zawieszający sie komp pierdyknął i juz będę całkowicie wolna  :)
ale mam nadzieje ze jeszcze wytrzyma bo chce namówić męża na tą promocje w rossmanie 100 zdjęć + kubek z nadrukiem  :D. muszę zrobić przegląd i wybrać najlepsze fotki do albumu zanim mój komputer wyzionie ducha i zostanę z niczym..



pozdrawiam
ps, dziękuje za rady i komentarze !!