niedziela, 21 kwietnia 2013

po przejściach.. :)

Niedzielny poranek...wreszcie zaświeciło dla nas  słoneczko..
Wczoraj poćwiczyłam sobie tak:
Rozgrzewka: trochę rożnych dywanówek, wygibasów, brzuszków
Ćwiczenia : 100 podskoków-10 przysiadów -20 pompek,100 podskoków-10 przysiadów-15 pompek, 100 podskoków-10 przysiadów -10 pompek , 100 podskoków-10 przysiadów -10 pompek,  100 podskoków-10 przysiadów -10 pompek.
Seria ćwiczeń z hantlami + rozciąganie.
Całość zajęła mi zaledwie  20 min ale wiem ze bylo wystarczająco.
Przez chorobę  troszkę chyba schudłam, uda jakoś tak nieładnie wklęsły od środka..
ale juz chyba doszłam do siebie bo nadrobiłam i sobie zdrowo pojadłam.

To byl mój pierwszy  trening od tygodnia. a to byl ciężki tydzień.

   Jak juz wspominałam .. przeżyłam ostatnio chwile grozy.. Wiecie ze mam nadpobudliwego synka. Wszędzie go pełno. Ponad tydzień temu przewrócił na siebie meblościankę!! To sie stało tak szybko ze nie miałam jak zareagować. Wyciągnęłam go .. okazało sie ze miał poobijany cały dól pleców i kilka siniaków.  Zrobiliśmy wszystkie badania żeby wykluczyć krwotoki i obrażenia wewnętrzne i na szczęście jest zdrowy. To był cud bo dzisiaj juz biega i szaleje :) Nieraz juz moja rodzina była cudownie ochroniona. Dziadek 3 razy uniknął śmierci. Dwa razy na wojnie (raz do niego ruscy strzelali a raz bomba spadła obok i wrzuciło go do piwnicy) a trzeci raz na kopalni jak zamienił sie z kolegą na inną zmianę i akurat jak go nie bylo to był wypadek. A byl ratownikiem i później ratował swoich kolegów. Wielu nie przeżyło. Babcia wygrała z rakiem. Mama miała poważny udar mózgu a dzisiaj normalnie funkcjonuje. A największy cud to uzdrowienie mojego taty mimo ze lekarze nie dawali mu szans...

I wszystko byłoby pięknie gdyby nie to ze Doduś w szpitalu zaraził sie rotawirusem... chorowaliśmy jeden po drugim. Dzieci się nacierpiały. Niema nic straszniejszego niz cierpienie dzieci. Niby wiem ze na tym świecie wszystko ma sens, nic nie dzieje sie bez przyczyny i niema tego złego co by na dobre nie wyszło. Wiele razy tego doświadczyłam i ciągle doświadczam. Wiem ze wszystko co tu sie dzieje na ziemi to lekcja. Kazde cierpienie ma nas czegoś nauczyć, wzmocnić itp.  Dlatego długo myślałam dla czego  dzieci musiały tyle cierpieć.  Myślałam i myślałam  i wywnioskowałam ze moze to dzieci w jakiś sposób wzmocni..albo troche da do zrozumienia ze życie nie zawsze jest takie piękne. To wspólne cierpienie  wzmocniło nasza rodzinę...nasze więzi. Miedzy mną a mężem jest  lepiej a dzieci nabrały jakby  więcej zaufania. Tak bardzo staraliśmy sie im ulżyć na rożne sposoby... Nie żałuje tez ze tak długo karmiłam piersią bo dzięki temu córeczka łagodniej przeszła tą chorobę  No a ze była prawie tylko na cycusiu to troszkę jej juz sie obrzydł  Tym sposobem moze wreszcie mnie uwolni :P Nie pije juz tyle w nocy tylko ładnie śpi i często juz go nie chce.  Mysle ze ponad 2 latka to najlepsza pora na pożegnanie z "titutem" .
A czego ja sie nauczyłam? ..tego ze muszę jeszcze więcej czasu poświęcać dzieciom, bardziej dbać o bezpieczeństwo i higienę. Mężuś bardziej mnie docenił. Wie teraz ze on także musi o nas bardziej dbać.

Dzisiaj wszyscy cieszymy sie pięknym wiosennym dniem i zdrowymi brzuszkami.

pozdrawiam Wszystkich!!

ps.. zmarnowała mi sie cześć kiełków rzodkiewki bo przy tej chorobie nie ma szans na jedzenie takich rzeczy :(


ominął mnie tez koncercik zespołu Oberschlesien który byl niedaleko.
Ale chociaż mężuś byl za nim zachorował.





pozdrawiam!!!

11 komentarzy:

  1. dobrze, że Twojemu synkowi ostatecznie nic się nie stało :) pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze, że wszystko skończyło się w ten sposób. Dobrze, że te przeciwności wzmocniły Was. Życzę całej rodzince zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślę, że też za tym wszystkim stoi Wasza wiara. Nie wiem, czy jesteś chrześcijanką i nie wnikam, każdy ma prawo do swojej religii, ale jednak jak się wierzy w dobroć Tych z góry to ją się otrzymuje :)
    Musicie być wspaniałą i silną rodziną, że tak wszystko przechodzicie :) Miłość to najlepsze lekarstwo.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak :) Bóg jest zawsze z nami :)
      dziękuje za mile słowa :)

      Usuń
  4. wszystko dobre, co się dobrze kończy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie w rodzinie bardzo podobnie... Nie omijają nas szczęśliwe zbiegi okoliczności :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze ze wszystko juz sie skończyło i kazdy jest zdrowy :) to najważniejsze!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozazdrościć tego szczęścia mimo wszystko, grunt że dzieci wyzdrowiały ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. dziękuje Wszystkim za mole słowa :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna kapela :) Taki polski Rammstein, naprawdę grają zajebiście też się muszę wybrać na koncert jak będzie gdzieś w pobliżu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. WItaj Nixie:) Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło:)

    A ja tu zajrzałam, bo "nominowałam" Cię do nagrody na uniwersalnego bloggera i zapraszam do zabawy - więcej na moim blogu http://mamydopogadania.blogspot.com/2013/04/wyroznienie-versatile-blogger.html

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń