piątek, 31 stycznia 2014

a może tak retinoidy?! :P (triacneal)

hej, napisze trochę  o pielęgnacji bo sie u mnie pozmieniało. Sprzedałam stepper którego nie używałam i z czystym sumieniem zamówiłam  sobie ten sławny  Triacneal czyli kremik na niedoskonałości z retinaldehydem. Mam miedzy brwiami troche przebarwień po pryszczach, liczę na rozjaśnienie tych przebarwień, zwężenie porów, ogólne wygładzenie no i profilaktykę przeciwzmarszczkową i przeciwpryszczową. Jak na razie po tygodniu stosowania  jest dobrze, żadnego wysypu i złuszczania. Ale smaruje bardzo cienko i po godzinie juz nawilżam. Mam skórę chyba mieszaną ze skłonnością do przesuszenia wiec obawiałam sie wylinki ale na razie jest dobrze.
 Sprawiłam sobie tez tonik z Lirene bo ciągle tylko na okrągło miałam ogórkowy z ziaji a ten nowy ma  rozjaśniać przebarwienia za sprawą kwasu migdałowego, jest przyjemny, nie wysusza i nie podrażnia, dobrze oczyszcza. Ja jestem fanką jasnej skóry wiec nie boje sie bladości.




Voluplus jak na razie efektów chyba nie daje mimo ze systematycznie nakładam pod oczy i na usta. ale wiem ze do tego trzeba cierpliwości. Voluplus (olejek) to takie cudo co podobno ma odbudowywać tłuszczyk  :D.

Kończy mi sie Biooil ktory stosowałam do masażu , moze i trochę wyrównał koloryt ale nie dal rady tym plamkom.

Pozostaje jeszcze na wiosnę sprawić sobie dobry filtr bo przy retinoidach trzeba sie  mocno zabezpieczać przed słońcem...

To by bylo na tyle jesli chodzi o pielęgnację. Wczoraj miałam ostatni zabieg krioterapii. Dopiero teraz czuje sie wzmocniona i zregenerowana. fajna sprawa. Dostałam tez rady i ćwiczenia rehabilitacyjne na barki. Ramiona i brzuch ładnie mi sie podrzeźbiły a nawet nogi minimalnie  wysmuklały. Następnym razem wrzucę efekty.

pozdrawiam

niedziela, 26 stycznia 2014

moja przygoda z krioterapią :)

hej.
Dawno nie pisałam bo byłam strasznie zakręcona. Aktualnie wzięłam sie ostro za siebie. Chodzę na krioterapie*,(wchodzi sie do takiego małego kwadratowego  pomieszczenia, ja mowie na to "lodówa" :D, przez pierwsze 4 razy miałam na sobie strój kąpielowy ale zasłaniał mi za dużo kręgosłupa i teraz nosze sportowy top i króciutkie spodenki, czapkę i grube podkolanówki, dostaje sie tez maseczkę i chodaki. Chodzi sie 3 minuty w kółeczko i jest niemiłosiernie zimno)  później rozgrzewam sie chwile na mini siłowni i ide na ćwiczenia rehabilitacyjne. ogólnie spodziewałam sie wielkiego kopa energii bo tak sie naczytałam ale w efekcie jestem jakaś taka wyziębiona i wymęczona. Entuzjazm trochę opadł ale myślę ze te ostatnie 4 dni zacisnę poślady i dam z siebie wszystko. Efekty ogólnie juz widać. bardziej plaski i wyrzeźbiony brzuch i ramiona. Nogi minimalnie bo mam krótkie i umięśnione wiec one już raczej wiele sie nie zmienią. miałam tez 2 dni obżarstwa (dzień babci i dziadka ale bez wyrzutów bo przydało mi sie wzmocnienie)
tak było przed:
pożyczyłam bluzkę od synka ( i tak mu za duża) :P i pocykałam fotki żeby sie zmotywować.
 po prawej  słoneczko mnie ciut wyszczupliło i bardzo mi sie to zdjęcie spodobało, zapragnęłam na prawdę tak wyglądać. jeszcze przed krioterapią robiłam codziennie  tabate z przysiadami i inne ćwiczenia lekkie siłowe + skakanie + rozciąganie + super zdrowe jedzonko.

Tu aktualne fotki. 

A teraz moje  ulubione bezszwowe staniczki w których lubię chodzić po domu i ćwiczyć są w wersji z usztywnieniem i sobie taki przedwczoraj sprawiłam. Ładniej to wygląda i czuje sie z tym lepiej podczas krioterapii bo cycki stabilniej siedzą przy ćwiczeniach (a tam  tez chodzą faceci :P, po co maja patrzeć jak cycki skaczą )

 prawy bicepsik :

*(krioterapia rozluźnia i wzmacnia stawy i mięśnie, regeneruje,przyspiesza krążenie i metabolizm, wzmacnia odporność, poprawia humor, to trochę taka odnowa biologiczna - polecam)

następnym razem napisze o pielęgnacji buźki

pozdrawiam

niedziela, 5 stycznia 2014

sylwestrowa FITmama i zdrowy start w Nowy Rok

hej, juz po sylwestrze.
wytańczyłam sie za wszystkie czasy. Cale życie z nieśmiałości podpierałam ściany ale juz mam tego dosyć..to nic ze nie umiem tańczyć..i tak bylo ciemno, sala była bardzo dyskotekowa.. Mozliwe ze miałam troszkę więcej po świętach ale za to czułam sie bardzo seksi . Jak zwykle nie miałam żadnej nowej sukienki i musiałam sobie cos wymyślić. Stara mała czarna  i czerwona bluzeczka, związana pod biustem w stylu lat 80...i to własnie jest cos co lubię i co mi pasuje. Przede wszystkim romantycznie ale tez seksownie i z nutką słodyczy :) 

Do tego kryształek w krwistym kolorze :)



a dekolt na wieczór sobie bardziej rozpięłam ^^
kiczowato czy nie...to w końcu sylwester :)
Na co dzień jestem skromna w ubiorze wiec raz mogę poszaleć.
W dzien sylwestra była u nas mżawka i  jak włosy  poczuły wilgoć to zrobiło mi sie istne siano ale później sie trochę ugłaskało. Niby nie są zniszczone bo neimam ani jednej rozdwojonej końcówki a jak przyjdzie deszcz to jest strasznie. ale przynajmniej nie zrobił mi sie żaden pryszcz ani opryszczka na ustach. Nie dokuczały takze kobiece sprawy ...żadnych połamanych paznokci..no wyjątkowo udany sylwester.

Co do jedzonka to ten rok zaczęłam bardzo zdrowo, oszalałam na punkcie pęczaku z cebula i czosnkiem. 


ostatnio tez przypomniał mi sie przysmak z dzieciństwa. Rodzice robili deser z płatków owsianych, owoców i miodu. Na wieczór zalewa sie płatki świeżym sokiem z pomarańczy (razem z miąższem)i dodaje miodu, na drugi dzień starte jabłko, pychota. Mozna dodać bakalii. Ja to robię rano i zostawiam na jakiś czas.


Święta minęły cudownie :) ale opisze innym razem, jak widać dostałam nowy aparat od mężusia..jeszcze go testuje. Zapakował go w stos gazetek z rossmanna..taki żartowniś..odpakowywałam chyba z godzinę. Ale wyjątkowo mnie uszczęśliwił bo uwielbiam robić zdjęcia a stary sie popsuł i byłam skazana na fatalne zdjęcia z telefonu. W ogóle to mnie zaskoczył bo nie planowaliśmy sobie robić prezentów, tylko dzieciom.


Ogólnie rok był piękny, oby następny tez byl fajny :)
pozdrawiam i życzę  szczęśliwego, zdrowego i aktywnego Nowego Roku!!!